Kryzysy w małżeństwie a rozwód

Ciekawe czy jest chociaż jedna osoba ze starszego pokolenia, która podejrzewała, że tym co najbardziej będzie rodzinę i społeczeństwa niszczyć będą rozwody. W zasadzie logiczne powinno być to, że ludzie, którzy zawierają związek małżeński, w którym przyrzekają sobie, że będą ze sobą do końca życia obojętnie co by się stało, tak łatwo nie decydują się na rozejście. W tym momencie każdy ślub powinno się traktować jako pustosłowną deklarację, do której i tak nikt nie przywiązuje zbytnio uwagi. Świadczy to tylko o tym, jacy ludzie zrobili się niehonorowi. Dlaczego?

Konflikty wewnętrzne między małżonkami

Ponieważ są w stanie przyrzekać coś na oczach tylu świadków, a po jakimś czasie mieć całkowicie w nosie to, co chwilę wcześniej przyrzekali. Całkowicie świadomie zostało użyte tu słowo „chwilę”, bo rzeczywiście rozwody są brane już kilka miesięcy po zaślubinach. Paranoja jakaś. O czym to może świadczyć? Chyba jedynie o braku świadomości, czym stan małżeński jest, a poza tym ludzie pozbawieni się jakiejkolwiek odpowiedzialności: za swoje słowa, drugiego człowieka. Przykre to jest, ale niestety na to wygląda. Jeszcze gorszą wiadomością jest to, że rozwodów byłoby dużo więcej, gdyby nie jeden istotny szczegół. Co naiwniejsi mogliby powiedzieć, że chodzi o dobro dzieci. Niestety nie. Czynnikiem powstrzymującym przed podjęciem decyzji o rozwodzie są po prostu kredyty. Nie dziwi zatem to, że większość młodych ludzi małżeństwo traktuje, jako umowę finansową dwojga, nic niełączących osób. Rozpad małżeństwa zawsze był i będzie wielką raną dla samych małżonków, potem dzieci, a następnie dla całej zbiorowości ludzkiej.

rozwody

Dlaczego? Ponieważ powoli powstaje pozbawione jakichkolwiek więzi grupa ludzi, którzy mają ze sobą współżyć. Nie chodzi wyłącznie o rodzinę, ale o ogół ludzkości. Jeśli w małżeństwie ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, rozwiązywać konfliktów, rezygnować ze swoich przyjemności, być odpowiedzialnymi za drugiego człowieka – jeśli tego wszystkiego nie ma w stosunku do najbliższych, to tym bardziej nie pojawi się to w relacjach z obcą istotą. Poza tym dzieci wychodzące z domów pozbawionych głębszych relacji, są od samego początku pozbawieni właściwego wzorca postępowania i idąc dalej w świat często powielają domowy wzorzec.

Rozwód tylko w ostateczności

I tak koło się kręci i kręci coraz szybciej, aż dojdzie do jakiejś tragedii. Każdy z wiedzy o społeczeństwie wie, że (powtarzając za Z. Tyszka) „rodzina to podstawowa grupa społeczeństwa, na której opiera się społeczeństwo”. Jest to zatem niejako fundament zbiorowości ludzkiej, a jak fundamenty zostają naruszone, to każdy przecież wie co się może stać. Przerażająca wizja, ale niestety coraz bardziej realna. Warto więc coś z tym zrobić, zatrzymać tę nadciągającą katastrofę. Tylko jak to uczynić? Najprościej to edukując społeczeństwo, w którym poinformuje się, że rozwód nie jest żadnym rozwiązaniem. Zdecydowanie się na ten krok nie rozplącze tego wszystkiego, co się przez lata poplątało, a często pogmatwa jeszcze bardziej. I jeszcze bardzo ważne, to nauczyć ludzi ze sobą rozmawiać. Jak będzie umiejętność komunikacji, to wszystko stanie się łatwiejsze.