Operacja zaćmy za granicą, czyli jak ominąć kolejki w polskich szpitalach

Nawet 45% osób będących w grupie ryzyka choruje dziś na zaćmę – cichego zabójcę wzroku, który stopniowo odbiera jakość i ostrość widzenia, zasłaniając wszystko mlecznobiałą mgłą. Coraz trudniejsze widzenie w ciemnościach, zamazane kontury obiektów, brak głębi kolorów, plamki przed oczami, kłopoty ze skupieniem wzroku – zaćma nigdy nie ustaje i nieleczona prowadzi krok po kroku do całkowitej utraty zdolności widzenia. Na jej zatrzymanie jest tylko jeden skuteczny sposób – operacyjne usunięcie zmętniałej soczewki i zastąpienie jej sztucznym implantem. Choć zabieg może brzmieć na bardzo skomplikowany, w istocie trwa nie dłużej niż 30 minut. Dlaczego zatem codziennie słyszy się o rosnących kolejkach do operacji zaćmy? Czy operacja zaćmy za granicą jest faktycznie najlepszym rozwiązaniem w obliczu obecnych problemów NFZ?

Operacje zaćmy za granicą – sposób na walkę z kolejkami w NFZ

Skąd właściwie biorą się kolejki do operacji zaćmy w publicznych szpitalach i klinikach okulistycznych? Z ograniczeń budżetowych NFZ, nie pozwalających na zoperowane tylu pacjentów, ilu byłoby to fizycznie możliwe. Zabieg fakoemulsyfikacji, stosowany powszechnie zarówno w okulistyce publicznej, jak i prywatnej, polegający na rozbijaniu zmętniałej soczewki i usuwaniu jej z dna oka, a następnie zastępowaniu sztuczną soczewką wewnątrzgałkową nie trwa dłużej niż 30 minut. Zabieg ten jest przy tym mało inwazyjny, gdyż wymaga zaledwie 2-milimetrowego nacięcia oka w celu wprowadzenia mikroskopijnych narzędzi i nowej soczewki. Biorąc pod uwagę wszystkie zmienne, takie jak godziny pracy lekarzy czy konieczność przygotowania sali zabiegowej przed każdym kolejnym pacjentem, przyjmowanie tak małej ilości pacjentów w dalszym ciągu nie jest wyjaśnione. NFZ zniechęca do szukania opcji poza systemem, a jednocześnie gwarantuje najbliższy termin zabiegu za dwa lub trzy lata. Coś musiało się zmienić.

operacja zaćmy w czechach

Zgodnie z założeniami dyrektywy transgranicznej, Polacy mają możliwość leczenia się na terenie całej Unii Europejskiej i odzyskania jego kosztów po złożeniu odpowiednich dokumentów właśnie do NFZ. Dzięki dyrektywie możliwe było utworzenie wielu klinik polskich na terenach naszych najbliższych sąsiadów – Czech. To tam właśnie działa OneDayClinic, która co roku przyjmuje setki, jeśli nie tysiące Polaków wymagających często natychmiastowego leczenia. Warto pamiętać, że zaćma to choroba postępująca, której zaniechanie leczenia prowadzi do całkowitej ślepoty. Większość pacjentów, chcąc czekać na swój termin w NFZ, straciłaby szansę na widzenie zanim doczekaliby operacji. W OneDayClinic czeka się mniej, niż 30 dni, bez względu na stopień zaawansowania choroby.

Operacja zaćmy za granicą – dlaczego Polacy wybierają czeskie kliniki

Dobrowolny wyjazd na operację zaćmy za granicą może wydawać się dla wielu dość odważnym rozwiązaniem, szczególnie w obliczu faktu, że grupą docelową takich wyjazdów są osoby starsze. Coraz większa część społeczeństwa rozumie jednak, że miejsca takie jak OneDayClinic są dla nich naprawdę ostatnią deską ratunku. Co jednak ważne, nie tylko bliskie terminy decydują o przewadze operacji zaćmy za granicą.

Jedną z podstawowych wad wytykanych NFZ jest brak możliwości wyboru soczewki podczas operacji usunięcia zaćmy. Oferowana przez nich standardowa soczewka sferyczna jednoogniskowa działa, jednak obiecane przez nią rezultaty nie są szczytem możliwości dzisiejszej okulistyki. Co dla pacjentów gorsze, NFZ nie daje możliwości dopłaty do lepszej soczewki, zmuszając ich tym samym do korzystania po operacji z okularów korekcyjnych w celu dobrego widzenia zarówno z bliska, jak i z daleka. A przecież da się lepiej!

usunięcie zaćmy czechy

Polacy decydują się coraz częściej na operację zaćmy za granicą właśnie ze względu na możliwość wyboru spośród wszystkich dostępnych wariantów soczewek wewnątrzgałkowych. Soczewki toryczne, wieloogniskowe, wyposażone w filtry UV – OneDayClinic, podobnie jak inne kliniki na terenie Czech udostępnia pacjentom wszystkie opcje, a dopłata konieczna do nich jest nieporównywalnie niższa do tej, którą przyszłoby pacjentowi zapłacić w przypadku tradycyjnego leczenia prywatnego. NFZ zwraca bowiem koszty zabiegu podstawowego, który obecnie wynosi około 2,5 tysiąca złotych. Oznacza to, że już za kilkaset złotych dobre widzenie może być odzyskane nie tylko znacznie szybciej, niż w szpitalu publicznym, ale też ze znacznie lepszym efektem końcowym.